Piłsudscy na wakacjach | artykuł lipcowy

W upalne przedpołudnie auto z rodziną Piłsudskich przemieszcza się powoli przez złotawy dożynkowy krajobraz, trzęsąc się na wybojach. Tumany kurzu unoszące się z gruntowej drogi przysłaniają horyzont… A może zupełnie inny scenariusz: po ulewnych dniach limuzyna grzęźnie w błotnych koleinach, a jej właściciele resztę drogi pokonują wozem konnym… Tak mogła wyglądać niejedna z wakacyjnych podróży rodziny Marszałka.

Nie dysponujemy szczegółowym opisem familijnych wojaży Piłsudskich, jednak podobne relacje z letnich peregrynacji w II RP możemy odnaleźć we wspomnieniach innych osób, chociażby Marii Dąbrowskiej, czy zapalonego automobilisty Felicjana Sławoj-Składkowskiego. Stan dróg na ten czas pozostawiał wiele do życzenia. Nawet pod koniec lat 30. zaledwie 7% dróg krajowych posiadało nawierzchnię w pełni dostosowaną do ruchu samochodowego – pokrytą kostką granitową, płytami betonowymi, czy asfaltem. A i drogi tzw. bite, czyli utwardzone w jakikolwiek sposób (żwirowe, czy brukowane „kocimi łbami”) wciąż stanowiły względny rarytas. Zresztą i własny automobil był luksusem dostępnym dla niewielu: arystokratów, polityków, czy wojskowych. W latach 30. samochodów było zaledwie 30 tys. w całym kraju. Alternatywą pozostawał transport kolejowy (jego sieć ogarniająca Polskę stale się rozwijała), pozamiejskie podróże autobusem stanowiły natomiast rzadkość.

A jednak zapał społeczeństwa II RP do wakacyjnej turystyki był znaczny, odwrotnie proporcjonalny do wspomnianego stanu dróg. Zaczął on przybierać na sile zwłaszcza w latach 20., co wiązało się z podjętą m.in. w prasie promocją zdrowego trybu życia i wypoczynku. Kraj nieco okrzepł gospodarczo, status materialny Polaków ulegał stopniowej poprawie. Zaczęto budować (bądź odrestaurowywano) ośrodki wypoczynkowe, przystanie wodne, stanice. W 1922 roku zostało nadane prawo do płatnych 14-dniowych urlopów. Tematem turystyki zainteresował się zresztą wkrótce sam Piłsudski, przekazując w 1926 roku znaczne środki dla „Referatu ds. Turystyki” przy Ministerstwie Robót Publicznych. Jeszcze w tym samym roku Polskie Koleje Państwowe wprowadziły nawet 66% zniżki dla turystów. Nie bez powodu więc w kolejnym dziesięcioleciu wakacyjna turystyka rozwinęła się już na masową skalę. Wciąż jednak, wśród większości społeczeństwa, podstawowym pomysłem na wakacyjny wywczas była wilegiatura, czyli letni odpoczynek na wsi.

Sulejówek – podwarszawskie letnisko

Weekendowe wypady czy też dłuższe wakacyjne wyjazdy do pobliskich miejscowości oddalonych o mniej niż 50 km od stolicy były normą w dwudziestoleciu międzywojennym. Nazywano je najczęściej letniskami bądź letniakami. Międzywojenna Warszawa otoczona była licznymi osadami letniskowymi. Okazywały się one odpowiedzią na niesprzyjające zdrowiu warunki zamieszkania w gęsto zaludnionym, pozbawionym zieleni mieście. Powstawały niejednokrotnie na wzór koncepcji urbanistycznej „miasta – ogrodu” sformułowanej przez angielskiego urzędnika Ebenaza Howarda, autora książki „Garden Cities of To-Morrow”. Znaczna ilość zieleni – drzew i krzewów przypadających na jednego mieszkańca – a jednocześnie stosunkowo dobre skomunikowanie z dużym miastem, w tym stolicą, to główne postulaty tej idei. Wychodziły im na przeciw również podwarszawskie letniska: Podkowa Leśna, Świder, Anin, Komorów, Falenica, Włochy, a także Sulejówek – miejscowość zalesiona i dobrze skomunikowana z Warszawą dzięki linii kolejowej. Z ich wypoczynkowych uroków czerpali właściciele położonych na łonie przyrody domów rekreacyjnych. Niejednokrotnie w ramach lipcowo-sierpniowej turystyki stanowiły też bazę wypoczynkowo-noclegową. Korzystała z niej zarówno klasa średnia, pracująca inteligencja, jak i robotnicy.

Cofnijmy się do czasu u progu odzyskania przez Polskę niepodległości. W sierpniu 1918 roku Aleksandra Szczerbińska, przyszła żona Marszałka, spędziła wakacje letni wypoczynek z ich półroczną córeczką Wandzią na wsi, w towarzystwie swojej przyjaciółki Janiny Prystorowej. Piłsudski przebywał w tym czasie w więzieniu w twierdzy magdeburskiej. Dwa lata później – wypoczywała wraz z dwoma wtedy córeczkami, tj.Wandą i Jadwisią w podwarszawskim, porośniętym sosnami Aninie. Skorzystała z gościny zaprzyjaźnionej rodziny lekarzy, Kazimierza i Bronisławy Dłuskich (siostry Marii Skłodowskiej-Curie), którzy nabyli tam, w okolicy Alei Wilanowskiej (obecnie Czatów), niewielki majątek. W willi, położonej na krańcu osady w dużym lesie, odpoczywali i przyjmowali gości. Bywał u nich również Naczelnik. Aleksandra miała w Aninie do dyspozycji trzy pokoje z małą kuchenką. To tu, jak pisała we wspomnieniach, Piłsudski przeżywał ciężkie chwile w okresie, kiedy bolszewicy zbliżali się do Warszawy. Tu również, wedle jej relacji, zaczął układać plan odparcia najazdu.

Wkrótce nadszedł lepszy czas dla Aleksandry i Józefa – również ten wakacyjno-rekreacyjny. Zaczęli spędzać go częściej wspólnie – w rodzinnym gronie. Na początku 1921 roku Szczerbińska zakupiła w Sulejówku dwie porośnięte sosnowym lasem działki – „Willa Milusin” oraz „Willa Otradno” wraz ze stojącym na jej terenie starym drewnianym letniskowym domem, nazywanym potocznie Drewniakiem. Choć na zalegalizowanie związku z Józefem musiała poczekać jeszcze parę miesięcy, miejsce to stało się ich pierwszym rodzinnym gniazdem. Spędziła tam z córeczkami ciepłe miesiące aż po początkowe słoneczne jesienne dni. Marszałek przyjeżdżał do Sulejówka w weekendy, najchętniej przesiadując na otoczonym drzewami ganku. Aleksandra natomiast z zapałem oddawała się pasjom ogrodniczym – pielęgnowała sad i ogródek, doglądała pasieki, sadziła kwiaty i drzewa. W „Milusinie” zazieleniły się świeżo posadzone przez nią jabłonki i szerokolistne lipy, bujnie rozrastały się akacje i jaśminy. W powietrzu unosiła się woń zasadzonych przez nią róż oraz azalii.

W 1923 roku Piłsudscy zamieszkali w „Milusinie” w niedużym, nowo wybudowanym dworku, powstałym dzięki finansom zebranym przez żołnierzy i podkomendnych Marszałka. Przez trzy lata Sulejówek był stałym miejscem zamieszkania rodziny. Piłsudska wspominała te lata jako bardzo szczęśliwe, spędzone „w głębi sosnowego lasku, z ogrodem pełnym kwiatów i brzęku pszczół”. I pewnie dlatego później tak chętnie wracała z bliskimi do milusińskiego domu jak do letniskowej willi i dla odpoczynku od miejskiego życia oddawała się lubianym przez nią i przynoszącym korzyści rodzinie pracom ogrodowym. Dla córek było to niezmiennie miejsce letnich zabaw i beztroski – biegały tu wśród drzew, figlując wraz z tatą. Natomiast zimą odbywały się tu również rodzinne przejażdżki na saniach.

Wywczasy na wileńszczyźnie

I kolejny kadr. Niewielka łódź płynie nieśpiesznie po jeziorze Żełosa w kierunku wysepki. Józef z przodu wiosłuje, siedząca z tyłu Aleksandra nadaje kierunek. Pośrodku – Wandzia i Jadwisia obserwujące przelatujące kaczki.

Sulejówek nie był, oczywiście, jedynym letniskiem, w którym Józef i Aleksandra z córkami spędzali wakacyjny czas. Wakacyjny trop ich rodziny wiedzie na Wileńszczyznę. Zadecydowały o tym z pewnością sentymenty Marszałka do rodzinnych stron. Piłsudscy otrzymali w 1922 roku tzw. resztówkę majątku w Świątnikach w bliskim sercu Józefa powiecie wileńsko-trockim, w ramach przydziału ziemi na Kresach Wschodnich dla wojskowych odznaczonych orderami Virtuti Militari. Oboje odznaczeni byli tym najwyższym polskim odznaczeniem wojennym. Jeden z pobytów Józefa i Aleksandry z Wandzią i Jagódką w tej skromnej podwileńskiej posiadłości dokumentuje zdjęcie z 1923 roku wykonane we wnętrzu domu. Piłsudski wraz z córkami oddaje się na nim lekturze, Aleksandra trzyma w ręku czółenko, tkając obrus.
W 1930 roku, na skutek poprowadzenia w bliskiej okolicy Świątnik hałaśliwej drogi, Piłsudscy zamienili swoją nieruchomość na inny, również podwileński majątek w Pikieliszkach. Jak wspominała później Aleksandra, „dom był zrujnowany, w niektórych pokojach złożone było ziarno, dach przeciekał, więc kiedy przychodziły ulewy musiałam podstawiać miski i wiadra. W sadzie było mnóstwo suchych drzew. Zaraz po zamieszkaniu zajęłam się reperacją dachu i oczyszczeniem ogrodu z suchych drzew. W ciągu tygodnia dach został naprawiony, a suche drzewa wycięte”. Pikieliszkowski dwór pozostawał niemal odcięty od świata – nie był zelektryfikowany, a doprowadzona tu linia telefoniczna praktycznie nie działała. Cieniste aleje modrzewi, starych lip i jaworów prowadziły do jeziora, przy którym Józef kazał wybudować altanę. Pełna uroku okolica była cicha i spokojna. To wszystko sprawiało, że Piłsudscy mieli tu szansę w pełni odpocząć od pędu miejskiego życia. Gdy Marszałek zrzucał z barków ciężar obowiązków i odpowiedzialności za państwo, przemieniał się w radosnego kompana dziecięcych zabaw. Był to niejako symboliczny powrót do beztroski młodości. W jednym z listów do żony pisał: „I z zazdrością myślę o tych czasach, gdy swobodny jak ptak bujałem po kolejach i nieskrępowany mogłem być, choć chwilami nie panem komendantem, ale zwyczajnym Ziukiem psotnikiem…”. Teraz wspólnie z córkami „psocił” w Pikieliszkach. Założył wraz z nimi „Towarzystwo Rzeczy Przyjemnych a Niekoniecznie Pożytecznych”. Wspólnie poznawali przyrodę, czytali, snuli wieczorne opowiadania o obyczajach ludzi z całego świata, a ponadto żartowali, żartowali i żartowali. Uczyli je również, wraz z Aleksandrą, wiosłowania i pływania. Józef wiosłował, a żona sterowała. Blisko domowej werandy znajdował się ich „port” na jeziorze – mały drewniany pomost, do którego przywiązywano łódkę. A łódka miała taki sam kształt, jak łodzie, które Piłsudski widział na Syberii. Na środku jeziora znajdowała się mała wysepka.

Miłość do sportów wodnych pozostała dziewczynkom we krwi. Zachowało się m.in. zdjęcie Wandy Piłsudskiej na pływalni w Wiśle w 1932 roku. Wodniactwo, zarówno jako sport, jak też i rekreacja, przeżywało, zresztą, w II RP swój renesans. Prawdziwy rozkwit nastąpił zwłaszcza wraz z pojawieniem się kajaków, które zastąpiły mało zwrotne łodzie wiosłowe. Przy rzekach i jeziorach powstawały licznie stanice wodne. Do mody na wodną rekreację przyczyniły się również turystyczne reportaże, m.in. „Na tropach Smętka” Melchiora Wańkowicza.

Piłsudscy jeździli też na Wileńszczyznę wczesną wiosną, m.in. na wielki odpust w Wilnie zwany „Kaziukami”, odbywający się corocznie 4 marca. Nabywali na nim miejscowe smakołyki m.in. wianki obwarzanków i serca z piernika.

Nadniemeński uśmiech stwórcy

Oferta kurortowa II RP była bardzo rozbudowana i zróżnicowana pod kątem proponowanych turystom atrakcji. Jurata, Władysławowo, położone nad Dniestrem Zaleszczyki, czy leżący w kresowym zagłębiu naftowym Truskawiec to tylko niektóre z licznych wypoczynkowych propozycji. Co prawda, Piłsudscy preferowali wypoczynek z dala od zgiełku miasta i turystycznych tłumów, jednak, jako że zdrowiu Marszałka sprzyjały kąpiele solankowo-bromowe, nie stronił on wraz z rodziną również od wywczasów w kurorcie. Jego wybór padł na położone malowniczo nad Niemnem uzdrowisko Druskieniki. W przedwojennym piśmie „Wiarus”, w artykule „Wśród lasów Druskienik” zachwalano je w następujących słowach: „Druskieniki są odmienne od normalnego zdrojowiska na Podkarpaciu czy na wybrzeżu. Powietrze ich jest łagodne i miękkie, ulice szerokie, podobne do parkowych alei. Pensjonaty, przypominające altany, leżą w ogrodach zasypanych kwieciem i zielenią”. Uzdrowisko to stało się szczególnie bliskie sercu Marszałka, gdyż bywał w nim jeszcze jako młody konspirator pod koniec XIX stulecia. I pozostał mu wierny. Pierwszy pobyt rodziny Piłsudskich w Druskienikach przypadł na upalne lato 1924 roku. Dorożka zawiozła kuracjuszy na ulicę Jasną 8, gdzie zamieszkali w willi pani Balcerowiczowej. Był to dwupiętrowy drewniany dom, wybudowany w połowie XIX wieku, pozbawiony światła elektrycznego. Tu, przy świetle lampy naftowej, Marszałek wieczorami kończył pisać książkę „Rok 1920”. Warunki, które Piłsudscy mieli do dyspozycji były bardzo skromne, ale dla stroniącej od luksusów rodziny wystarczające, aby odpocząć od codziennych obowiązków. Atrakcją były też długie nadrzeczne spacery w stronę granicy z Litwą. Nie bez powodu Józef, z czasem honorowy obywatel Druskiennik, wpisał do pamiątkowej Złotej Księgi miasta rozważania o pięknie tego nadniemeńskiego zakątka: „Kiedy Wielki Stwórca równię nadniemeńską rzeźbił, szedł linią surową […]. Lecz gdy do Niemna brzegu się zbliżył […] palcom odpocząć pozwolił […] Mała Rotniczanka skoczyła radośnie śpiesząc ku Niemnowi. […] W ten sposób Druskieniki były niespodzianką myśli Stwórcy – w odpoczynku, gdy Ten się uśmiechnął”.

Zimowe szaleństwo

Górskie kurorty przedwojennej Polski gwarantowały całą masę zimowych atrakcji dla urlopowiczów. Korzystali z nich również Piłsudscy, wyjeżdżając do Krynicy-Zdroju w pierwszej połowie lat 30. Miasteczko, słynące z wód o leczniczych właściwościach, w wolnej Polsce zaczęło rozwijać się bardzo dynamicznie. Wybudowano tam nadrzeczne kamienne bulwary, a także nowe łaźnie do kąpieli mineralnych z ponad dwustoma kabinami. Zadbano też o dostępność sportów zimowych – powstała skocznia narciarska na Krzyżowej Górze, lodowisko do hokeja oraz największy w całym kraju tor saneczkowy. W zbiorach Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku zachowały się prywatne zdjęcia Piłsudskich dokumentujące ich zimowe wywczasy w Krynicy, m.in. przejażdżkę saniami oraz jazdę na nartach i sankach kilkunastoletniej Wandy w towarzystwie koleżanek.

Wakacyjny stan ducha

Wakacyjne wypoczynki rodziny Piłsudskich łączy wspólny mianownik – beztroska, wspólne zabawy i śmiech. Nie bez powodu też w zachowanym nagraniu gramofonowym z 1924 roku Józef podkreślał: „Żywiołem szczęścia jest śmiech. A im bardziej jest pustym i szczerym, im bardziej nazywamy go dziecinnym, tym więcej jest w nim szczęścia, tym więcej jest w nim nieba na ziemi”. W tych krótkich słowach przekazał prostą, ale fundamentalną dla ludzkiej psychiki maksymę o terapeutycznej funkcji śmiechu i zabawy, tej weekendowej czy wakacyjnej. O mocy, która tkwi w jej pozornym, dziecięcym nonsensie. O sile, która pozwala wypoczętemu (zarówno dorosłemu, jak i dziecku) nadawać życiu sens, iść przez nie z energią i odwagą.

I o ile Marszałek podczas zabaw z córkami pełnił ochoczo rolę spirytus movens owych gnanych dziecięcą fantazją eksploracji, o tyle Aleksandra pełniła rolę dobrego ducha. Bez jej dyskretnej opieki, radzenia sobie z trudami codzienności, wakacyjna beztroska rodziny nie byłaby możliwa.

Izabela Lewoczewicz


Bibliografia:

  • Gawkowski R., Wypoczynek w II Rzeczpospolitej, Bielsko-Biała 2011
  • Lewandowski A., Józef Piłsudski w Druskiennikach, Bydgoszcz 2008
  • Piłsudska A., Wspomnienia, Londyn 1960
  • Rojek Z., Zdanowska A., Letniska, Warszawa 2020
  • Sikorska M., Aleksandra Piłsudska (1882–1963), Łódź 2021
  • Skłodowski J., Druskieniki, kurort przedwojennej Polski, Łódź 2022
  • Surwiło J., Spacerkiem z Marszałkiem po Żmudzi, Wilnie i Wileńszczyźnie, Wilno 2003
  • Wśród lasów Druskienik, „Wiarus” (nr 23), 1938

Na zdjęciu: Aleksandra Piłsudska z córkami wysiadają z samochodu, Sulejówek, ok. 1926 r. Ze zbiorów Fundacji Rodziny Józefa Piłsudskiego, fot. nieznany.